Wielu pacjentów pyta mnie często czy warto pić herbaty, jakie wybierać i jakie ja sama piję.
Tak więc dziś odpowiem Wam na te pytania, żeby nie było już więcej wątpliwości
Ja sama herbaty lubię i piję i chyba mam ich dość sporo (?), jak widać na załączonym obrazku.
Tak naprawdę nie ma jednej odpowiedzi – pić czy nie pić. To zależy. Herbaty mają swoje dobre i złe strony. Jak wszystko zresztą.
Przede wszystkim nie każdy jest świadomy, że herbata jest źródłem kofeiny, tak samo jak kawa. Akurat w herbacie nazywa się ją teiną
i wchłania się ona trochę wolniej, ale w ostateczności w szlakach metabolicznych przekształca się i działa dokładnie tak samo jak kofeina z kawy.
Nieprawdą jest, że krótko zaparzana herbata jest słaba. Wręcz przeciwnie! Taka herbata ma najwięcej kofeiny i najsilniejsze działanie pobudzające. A wynika to z faktu, że z długo parzonej herbaty wydziela się spora ilość garbników, które obniżają zawartość teiny w naszym napoju. W krótko zaparzanym płynie garbników jest mniej, zatem więcej kofeiny.
Wspomniane garbniki wykazują także działanie ściągające oraz wspomagające leczenie biegunek i nieżytów jelit.
Herbaty są także bogate w polifenole, katechiny, kwas galusowy, witaminy z grupy B, a także wiele różnych mikroelementów. Dzięki tym składnikom wykazują działanie przeciwnowotworowe, blokują uszkodzenia DNA (zwłaszcza biała herbata), antyseptyczne, ściągające
i przeciwpotne.
Gorsza strona herbat to fakt, że zawierają toksyny – węglowodory aromatyczne oraz alifatyczne, glin oraz fluor, a nadmiar garbników utrudnia wchłanianie witamin i soli mineralnych.
Nadmiar fluoru może prowadzić do fluorozy, co jest szkodliwe dla naszego kośćca i zębów. Do tej pory uważano, że 1 litr herbaty dostarcza
ok. 2 mg fluoru, teraz wiadomo, że jest go aż 9 – 10 mg. A pamiętajmy, że fluor zawarty jest także w pastach i płukankach do zębów, zatem pijąc dużo herbat + fluor z pasty/ płukanki = wysokie ryzyko fluorozy. Ze względu na obecność tego związku nie powinno się pić więcej niż 2-3 herbat na dzień. Nie warto też ponownie zalewać tych samych fusów czy saszetek, bo każda kolejna dolewka zawiera więcej garbników i fluoru. Wyjątek stanowi herbata zielona.
Wspomniana zielona herbata jest jedną z najpopularniejszych, zaraz po herbacie czarnej. Zawiera ona związek – L-teaninę, która jest aminokwasem działającym na nas odprężająco, relaksująco, uspokajająco, działa ochronnie na układ krążenia oraz serce, a także łagodzi objawy depresji i schizofrenii. Aby nasz napój z zielonej herbaty miał dużo L-teaniny i działał odprężająco, herbata powinna być zaparzana
ok.8 minut. Inny sposób polega na zaparzaniu zielonej herbaty przez ok. 3 minuty, wylaniu tego naparu i ponownym wlaniu wody
o temperaturze ok. 75-80 st. C. Wtedy znowu zaparzamy herbatę 3-4 minuty i mamy napój najbardziej obfity w L-teaninę. Napar przygotowany pierwszym sposobem będzie zawierał też trochę garbników i kofeiny, a tym drugim praktycznie sam aminokwas.
Najbardziej wartościowa jest herbata biała – powstaje ona z jeszcze niedojrzałych pączków herbacianych, stąd zawartość w niej glinu, fluoru
i toksyn środowiskowych jest najmniejsza, bo zwyczajnie młode pączki nie zdążyły ich jeszcze pochłonąć. Herbata biała zawiera 20-30 razy więcej polifenoli niż herbata zielona (powtórzę, że polifenole to związki wykazujące zdolność blokowania frakcji rakotwórczych, zapobiegają także uszkodzeniom kodu genetycznego DNA).
Na rynku mamy również tzw. czerwoną herbatę, czyli pu-erh. Może ona wspomagać proces odchudzania, gdyż zapobiega wchłanianiu tłuszczu z przewodu pokarmowego oraz aktywuje różne lipazy (enzymy trawiące tłuszcz), co generalnie powinno sprzyjać spalaniu tkanki tłuszczowej. Jednak pamiętajmy, że pu-erh nie podnosi metabolizmu, termogeneza nie zwiększa się, więc samo picie tej herbaty, bez dodatkowych zmian
w diecie i redukcji energetyczności posiłków nic nam nie da.
Dość popularna jest również yerba mate, której nazywanie herbatą jest błędem. Technicznie nie jest to herbata. Zawiera ona sporo kofeiny,
a produkowana jest na 2 sposoby – pierwszy to suszenie liści po prostu zwykłym powietrzem, a drugi sposób to wędzenie liści dymem. Jeśli pijemy dużo wędzonej yerba mate, może ona sprzyjać powstawaniu raka pęcherza moczowego oraz nerek, dlatego koniecznie sprawdzajcie jak została przygotowana.
Na koniec tego przydługiego wpisu wspomnę jeszcze o rooibos, która też nie jest herbatą, bo powstaje z czerwonokrzewu uprawianego w RPA i otrzymuje się z niego napar ziołowy. Nie zawiera on kofeiny, więc można pić sobie o każdej porze dnia i nocy, a także podawać dzieciom. Zalecany osobom z nadciśnieniem, gdyż wykazuje działanie obniżające ciśnienie krwi.
Zapraszamy do polubienia naszej strony na facebook`u